czwartek, 28 listopada 2013

Pierwszy śnieg i pozmrokowe rowerowanie ;)



"Logika zaprowadzi Cię z punku A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi Cię wszędzie”                                                                                                                            

                                                                                   Albert Einstein






Pogodynka na ten dzień zapowiadała opady śniegu w całym kraju ale, kiedy po południu zaświeciło słońce pomyślałam, że chyba  raczej się prognoza nie sprawdzi  - pozwalając jeszcze po rowerować w normalnych warunkach, i może poprószy dopiero pod koniec tygodnia.Kiedy wieczorem wyjrzałam przez okno, ulica już przyprószona była  białą posypką w postaci śniegu - a jednak się sprawdziło. Taki sypiący śnieg, w poświacie świecących lamp ulicznych przypomina  mi zawsze dzieciństwo. Bardzo  lubiłam jako dziecko biegać  między spadającymi, śniegowymi  płatkami, ciesząc się bo to oznaczało, że do Świąt już niedaleko. No ale jak to bywa z pierwszym śniegiem, rano już go na ulicy i chodniku prawie nie było - choć gdzie nie gdzie, na trawnikach, ocalał jeszcze biały puch. Tenże dzień również był słoneczny, więc postanowiłam pojechać za miasto i do lasu myśląc, że tam będzie śniegu więcej. No i się rozczarowałam, bo wręcz przeciwnie  -  jeszcze go nie było, albo już go nie było.  Ruszyłam na Tuszewo  oraz Węgrowo i jadąc Aleją Dębową dotarłam do Maruszy - poza błotem i kałużami, żadnych oznak śniegu nie było widać. Była dopiero 15.30 i widoczność jeszcze w miarę dobra, więc  pojechałam szosą na Skarszewy, a  stamtąd w kierunku Wiktorowa.

sobota, 23 listopada 2013

Kierowcy kontra rowerzyści - czyli kto, gdzie i jak.





„Życie to dobry nauczyciel ale trochę dużo bierze za lekcje …”

 


Po ostatnich wydarzeniach dotyczących śmiertelnych potrąceń rowerzystów ,naszła mnie refleksja  co do przyczyny takich skutków. Nie chcę tu nikogo sądzić ani bronić jakiejkolwiek strony, ale jako  rowerowy uczestnik ruchu drogowego,  jestem niejednokrotnie  świadkiem sytuacji w których naruszane są i przepisy i zdrowy rozsądek -obu stron. Jako, że mamy listopad, a co za tym idzie warunki pogodowe mało sprzyjające  oraz  szybko zapadający zmrok, jazda wydawałoby się mało ruchliwymi drogami jest równie niebezpieczna jak jazda drogą szybkiego ruchu.  Jazda po zmroku  bez zachowania podstawowych zasad bezpieczeństwa  nie należy już do bezpiecznych.

środa, 23 października 2013

Jesienne zatracenie poczucia czasu ;)




"To, co nazywamy „siłą ducha”, jest po prostu odwagą niewyobrażania sobie własnego losu inaczej."                                     Emil Cioran








Październikowa pogoda jest istnym kalejdoskopem. Jesienna  aura  oferuje to deszcz, to wiatr, chłód, a innym razem piękne słońce z temperaturą powietrza jak w maju, i tylko krajobraz przypomina o tym jaką mamy porę roku.  Jeżdżąc rowerem,  szczerze mówiąc nie wiem co jest gorsze – czy ten deszcz i chłód czy to ciepło. No bo gdyby było chłodno to wsiadam na rower, robię rundkę i wracam do domu, a przy tak słonecznej i ciepłej aurze jak jadę rowerem, to jadę i jadę i jadę … zachwycając się barwami jesieni  i kompletnie zatracając poczucie czasu. 

czwartek, 17 października 2013

Jesienne rowerowanie :)





„Żyjemy w niebezpiecznej epoce. Ludzie zdobyli kontrolę nad przyrodą, zanim zdobyli kontrolę nad sobą. „              Albert Schweitzer 





Spośród krajobrazów, które głęboko się w mym umyśle wyryły, żadne nie przewyższają wspaniałością tychże krajobrazów jesienią. Jesień jest najbardziej malowniczą porą roku, która pozwala cieszyć oko wszelakim wachlarzem barw. Po zimowej stagnacji, kiedy ruszam na szlak rowerowy wiosną, cieszę oko budzącą się do życia zielenią drzew, by latem z kolei cieszyć oko wybujałą roślinnością i kolorem rozwiniętego kwiatu. To jednak jesień nadaje krajobrazom powagi, a jednocześnie rozwesela otoczenie mieszając z sobą wszystkie kolory tęczy. Jeżdżenie rowerem po lesie w otoczeniu drzew pozwala mi na pełną regenerację umysłu, bowiem to lasy są świątyniami wypełnionymi tworami Boga Natury i nie ma nikogo, kto znalazłszy się w takiej samotni, nie odczułby wzruszenia i nie poczułby, że jest coś więcej w człowieku niż tylko życie cielesne. 

piątek, 26 lipca 2013

Gniewnie zbuntowana rowerzystka opanowuje Gniew ;)


Niedziela 21 lipiec 2013


 „Jedyny sposób, by odkryć granice możliwości, to przekroczyć je i sięgnąć po niemożliwe”


                                                                                    Arthur C. Clarke 



Po dokonaniu samotnego najazdu na Kwidzyn -trasą którą znałam - postanawiam iść za ciosem i ruszyć  tym razem na Gniew, trasą która była mi znana  jedynie tylko z mapy, ponieważ  nigdy tam nie byłam. Nosiłam się z tym zamiarem już od jakiegoś czasu ale zawsze coś prze szkodziło no i muszę przyznać, że miałam lekką obawę przed nieznanym. Kiedy jednak  udało mi się  pokonać trasę na  Kwidzyn i przedrzeć się przez Czarcie Góry, to już pozostało tylko chwycić byka za rogi i przeć do przodu, nie doszukując się jakichkolwiek wątpliwości. Przestudiowałam trasę kilkakrotnie na mapie z oznakowanym szlakiem rowerowym i ewentualną możliwością skrótu. I tak wreszcie w niedzielę,  21 lipca w południe -ruszam, obierając kierunek na Nowe. Ten odcinek jest mi dobrze znany więc pomykam sobie, uraczając się widokami nadwiślanego krajobrazu. Jadę tak jak zwykle przy wale, słońce nieźle przygrzewa , powietrze duszne chociaż wieje wiatr (czasami jest oporny)ale co tam wiatr byle tylko się nie rozpadało. Spokój i cisza sprawia, że  zamyślam się  i w pewnym momencie dostrzegam przed sobą  cień i czuję  dziwny powiew, jakby ktoś wachlarzem muskał mnie w kark. Nagłym ruchem odwracam głowę i widzę bociana, który przeleciał tuż za mną  i szybując  na niewielkiej wysokości zatoczył na de mną koło . No trzeba przyznać, że się trochę zestrachałam – pierwszy raz coś takiego mi się przydarzyło.

wtorek, 9 lipca 2013

Diabelce - czyli gdzie diabeł nie może tam babę pośle … ;)




LIPIEC 2013

„Samotność nie jest ułomnością - samotność jest   wyzwaniem” Ewa Lewandowska                      "Boimy się samotności, bo stawia nas twarzą w twarz z sobą.”   Wojciech Eichelberger




Po wczorajszej asfaltowej monotonii dzisiaj zaserwowałam sobie pełen pakiet survivalu, a mianowicie porwałam się na Czarcie Góry czyli tzw. Diabelce i to co do tej pory uważałam za survival, to małe miki w porównaniu z tym co musiałam pokonać dzisiaj. Po 14-tej wyruszam z domu i obieram kierunek na Sartowice, drogę mam asfaltową więc pokonuję ją w miarę szybko. Tuż przed podjazdem do Sartowic  spotykam rowerzystów z okolicy, którzy wytłumaczyli mi jak dostać się na Diabelce jednocześnie  uprzedzając, że nie będzie łatwo i czy oby na pewno wiem w co się pakuję. Jednak ja z pełną świadomością odparłam : -no i oto właśnie chodzi żeby nie było łatwo … Są dwie opcje dotarcia do owego miejsca – tuż przed podjazdem skręcić w lewo lub pojechać do Sartowic, przejechać przez Park zjeżdżając w dół gdzie wyjeżdża się prosto na polną drogę  … Ja wybrałam pierwszą opcję.

sobota, 13 kwietnia 2013

Wyczekiwana wiosna nadeszła !

 Czwartek 11 kwietnia 2013



"Bogaty - to nie ten, kto ma dużo pieniędzy, lecz ten, kto może sobie pozwolić na życie wśród uroków, jakie roztacza wiosna."

                                                            Antoni Czechow

 

 

 

Dzisiejszy dzień zaczął się pochmurnie choć  cieplej niż zwykle,  jednak  deszcz wisiał w powietrzu. Po południu zaczęło się jakby przejaśniać i  z zachmurzonego nieba zaczyna się przebijać słońce. Myślę sobie - skoro mamy wreszcie prawie wiosenną  pogodę,  no to może  pojechać znowu wałem ale tym razem w kierunku południowym – do Chełmna. Odkąd  zaczęto budować łącznik z autostradą A-1 dojazd do wału stał się nieco skomplikowany, więc postanawiam sprawdzić  co się w tej sprawie zmieniło. Również i na wale odbywały się prace umacniające, i ciężko było  przejechać nie bez problemów survivalowych, więc  wręcz trzeba  sprawdzić czy w tej kwestii  jest poprawa czy też  jej brak. Wyruszam po 15-tej i jadę w kierunku Rządza gdzie wjeżdżam na dawną drogę prowadzącą do starego Rządza. Droga jest w nie najlepszym stanie(dziury, piach, jakieś śmieci) i po dwu kilometrach się urywa. Zdawałoby się, że to koniec jazdy i trzeba wracać, bo tędy przejazdu nie ma ….. ale jak to w takich sytuacjach bywa, okoliczni mieszkańcy zawsze znajdą rozwiązanie na ograniczenia jakie im się zafunduje, toteż rozglądam się dookoła i  - bingo, jest – droga wyjeżdżona i wydeptana na piaszczysto-błotnistym podłożu. Zjeżdżam z małej skarpy i wjeżdżam na dalszą część przerwanej drogi.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Pjezierze Brodnickie i Wielkie Partęczyny





„Jedyną rzeczą, która stoi pomiędzy Tobą a Twoim marzeniem jest wola spróbowania i przekonanie, że jest ono możliwe do zrealizowania.”                                                                                                                                              Joel Brown

 




Tym razem wycieczka rowerowa prowadziła przez Pojezierze Brodnickie, której celem było Jezioro Wielkie Partęczyny. Spotykamy się w mglisty, środowy  poranek. Na miejscu zbiórki zastaję 5-osobową ekipę już w komplecie. Nie tracąc ani chwili ruszamy w nadziei, że mgła opadnie i pogoda zacznie nam sprzyjać. Trasa asfaltowo-szutrowa z bardzo wieloma podjazdami(80% trasy) przy których moje płuca nie nadążały z transportem tlenu ;). Wiejący  wiatr  i chłód powietrza oraz mgła sprawiają, że ciężej mi się oddycha- ale pokonuję wszystkie podjazdy o własnych siłach i na kołach. Bardzo ciekawe miejsca i piękne krajobrazy otulone szatą jesiennych barw, nastrajają nostalgicznie i pieszczą oko pobudzając jednocześnie zmysł powonienia, który wyłapuje każdy zapach jaki towarzyszy tej porze roku. Mgła ogranicza pole widzenia, ogranicza również mój licznik bo w pewnym momencie przestaje działać, no i jestem kilkanaście kilometrów na liczniku w plecy. Na początek kilka słów o terenie jakim jedziemy.

sobota, 16 marca 2013

Alergik wiosną na rowerze.





 Jestem  rowerzystką oraz alergiczką, która uczulona jest na pyłki traw i drzew. Jeżdżenie na rowerze  nie jest  dla mnie - ani przeszkodą ani problemem. Chciała bym przekonać ludzi z podobną przypadłością  jak ja, iż nie muszą rezygnować z aktywności fizycznej tylko dlatego, że mają mały „defekt”.





Czym jest alergia? 


Alergia jest to zespół reakcji i objawów organicznych, wykazujący nieprawidłową reaktywność wobec jednej lub kilku substancji obcych dla organizmu, nazywanych alergenami. Jest kilka rodzajów alergii: pokarmowa, wziewna, iniekcyjna, kontaktowa. Przede wszystkim trzeba określić swój typ alergii, a temu służą oczywiście testy, które należy wykonać i potem udać się do lekarza, który określi typ naszej alergii i zastosuje odpowiednie leczenie. Alergia nie jest przeszkodą w uprawianiu sportu  lecz typ alergii jaki  posiadamy. A i to nie do końca  jest problemem, ponieważ jest to powiązane z indywidualną predyspozycją naszego organizmu.

niedziela, 10 marca 2013

Nowy sezon rowerowy rozpoczęty!!! -cd.




DZIEŃ TRZECI-06.03.2013


 Jadąc rowerem po terenie płaskim napędzamy go siłą mięśni - jadąc rowerem pod górę napędzamy go siłą woli :)

 

 



Kolejny dzień pięknej słonecznej pogody i zaczynam mieć nadzieję, że to już tak będzie każdego dnia ale spoglądając na weekendową prognozę pogody, mina mi rzednie – łłeee, znowu zimno! - nie ładnie, ja chcę już wiosny! Zaczyna brakować mi tej soczystej zieleni i kolorowych kwiatów na łąkach. Robiąc bilans ostatnich dwóch treningów kondycyjnych  dochodzę do wniosku, iż naprawdę jest nieźle. Zero zakwasów, zero bólu mięśni czyli forma w normie, więc może by dołożyć z 2-3 kilometry a, że i dzisiaj pogoda typowo rowerowa, to może by tak ruszyć trasą do Nowego? Hmm, teren spokojny, bez żadnego survivalu i podjazdów (postanawiam pojechać lewobrzeżną stroną Wisły) więc będzie można się rozpędzić i sprawdzić znowu swoje możliwości. I tak mając konkretny plan trasy, wrzucam coś na „ruszt”, wypijam kawę i po 15-tej ruszam w kierunku mostu. Wjeżdżam jak zwykle zakazaną stroną kolejową i pomykam prościutko na drugi brzeg. Zjeżdżam z mostu i krótkim odcinkiem bruku dojeżdżam do asfaltu, na który wjeżdżam skręcając w prawo i przez Michale oraz Dragacz pedałuję do W.Lubienia.

piątek, 8 marca 2013

Nowy sezon rowerowy rozpoczęty !!! - cd.




DZIEŃ DRUGI – 05.03.2013



Tak jak ryba nie może żyć bez wody - tak i ja nie mogę żyć bez roweru!!! ;)

 

Dzisiejszy dzień zaczął się  nieźle, bo bez zakwasów po wczorajszym rowerowaniu. Mile zaskoczyło mnie również to, że wydolnościowo też było dobrze i wszystkie podjazdy zaliczałam na kołach, a przystawałam tylko wtedy by pstryknąć fotki. Dzisiaj jest piękna i słoneczna pogoda ,więc wybieram trasę w kierunku Wisły i postanawiam pojechać wałem. 
 

droga w Parskach
Ruszam spokojnie ścieżką rowerową (aby zrobić małą rozgrzewkę i poprawić średnią) w kierunku Tuszewa oraz ścieżką przy średnicówce, którą jadę do Owczarek. Tam wjeżdżam na asfalt i śmigam aż do Świerkocina, gdzie przecinam główną drogę i dalej szosą jadę do Parsk. 






środa, 6 marca 2013

Nowy sezon rowerowy rozpoczęty!!!







DZIEŃ PIERWSZY -04.03.2013

Jest początek marca ,na przednówku wiosny, pogoda w sam raz sprzyjająca aby wyciągnąć rower z piwnicy, wsiąść na siodełko i popedałować przed siebie na poszukiwanie wiosny. 


Bardziej z konieczności niż z lenistwa musiałam odstawić rower na trzy miesiące  i nie było mi lekko to zrobić ale cóż, nie zawsze możemy robić to co chcemy, czasami życie zmusza nas to zmian które nie bardzo nam pasują  a niestety które  powodują, że musimy postąpić wbrew sobie. Dając sobie pretekst do pokonania przeciwności ,nie zawsze nam się to udaje i niekiedy trzeba się przestawić na to co daje nam możliwość na przetrwanie. No ale dosyć tego smęcenia o problemach.  
Jak mówiłam na wstępie - jest  początek marca, pogoda ładna, słoneczko przygrzewa łagodnie pieszcząc  swymi promykami nasze buziaczki :)choć z uwagi na położenie jakie ma w tym okresie - razi w oczy - więc okulary czy czapka z daszkiem jak najbardziej wskazane. 

sobota, 23 lutego 2013

Szafarnia-Chopina i Golub-Dobrzyń A. Wazówny.



Większość ludzi ma potrzebę zrealizowania w swoim życiu tego, co sobie zamierzyła. Tak niewiele trzeba zrobić ,aby tak wiele osiągnąć. 

 



I ja postanowiłam zrealizować  swój kolejny cel, a mianowicie: kolejne rowerowe wyzwanie - tym razem do Golubia-Dobrzynia przez Szafarnię.







Jest październikowa, pochmurna i chłodnawa niedziela. Spotykamy się o dziewiątej rano, aby tym razem popedałować szlakiem Chopina . W jesiennej scenerii ruszamy  małą  grupką osób w kierunku zachodnim. Trasę mamy zaplanowaną z wszelkimi atrakcjami asfaltowo-terenowymi.  Wiedzie ona głównie przez lasy i pola. Drogi przeważnie terenowe  z domieszką asfaltu(który przypomina niekiedy ser szwajcarski) i brukowane odcinki  wiejskich dróg.
 

sobota, 16 lutego 2013

Z Grudziądza do Świecia nad Wisłą



Jak to bywa w naszym zwyczaju, w trakcie  jednego wypadu rodzi się pomysł kolejnego. I tak troje z nas  podczas  już  kończącej się wycieczki rowerowej nad  Jezioro  Kuchnia postanawia następnego dnia "popedałować” do Świecia .

 

 

Na miejscu zbiórki  przyłącza się jeszcze jeden uczestnik, który jedzie z nami całą trasę i jeden który nas odprowadza. Tak w składzie  czterech +jednana ruszamy o godz. 16.00  spod parkowego samolotu w stronę mostu. Za mostem kierujemy się na  lewo i świeżo odnawianą  drogą  asfaltową(niestety nie w całości) „pomykamy”  prosto na Sartowice. Pogoda  w sam raz na wycieczkę-nie za gorąco, lekki wiaterek i niebo pokryte kłębiastymi  chmurkami,które zabawiają się ze słońcem w  chowanego. Po drodze mijamy okoliczne wioski  gdzie  w przydomowych ogródkach widać krzątających się gospodarzy,  pielących kwiatowe rabatki i grządki . Delikatny warkot silnika kosiarki trochę nas zniesmacza, że to nie kosa poszła w ruch – no ale cóż –postęp techniki wygrywa. Przy po południowej kawie  widać siedzących  domowników w patio.  Zapach świeżo skoszonej trawy  sprawia, iż  odczuwamy pełnię lata i wakacji jakie się właśnie zaczęły. Zadbane  ogródki przydomowe  jak i odnowione elewacje sprawiają, że jest bardzo kolorowo i wesoło . Droga do tej pory jest prosta i mało męcząca, ale tuż przed Sartowicami zaczyna się podjazd pod górę która nie jest może stroma - ale  trochę metrów ma.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Refleksja rowerzystki.



Zawsze lubiłam jazdę rowerem i nigdy nie przypuszczałam, że mogę być od tego aż tak uzależniona. Kiedy podczas jednej z wycieczek uległam wywrotce , bolący bark zmusił mnie do chwilowej przerwy  w korzystaniu z jednośladu.  To właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że  dzień bez roweru-to dzień stracony .  

 

 

 Kiedy słyszałam , że ktoś jest od czegoś uzależniony  to dziwiłam się - jak można być  od czegoś uzależnionym! ? - wystarczy  się wyzbyć złego nawyku. Teraz wiem, że można  być i brak czegoś, co wypełniało nam czas powoduje, że  nie wiemy co z sobą zrobić . Akurat to moje  uzależnienie jest pozytywne ale  niektórzy i tak uważają  je za zwariowane.  :) Podziwiam ludzi którzy  mają swoje pasje…… np. numizmatyka czy miłośnika  X Muzy. Ich zaangażowanie  i  poświęcenie z jakim to robią - ciesząc się  ze zdobytych unikatów, czy satysfakcja z jaką opowiadają o swych zbiorach sprawia to, że mają poczucie  spełnienia swych wartości. Teraz i ja zrozumiałam , że  to moje  zamiłowanie do roweru mogę śmiało określić słowem  PASJA  - bo bardzo mi  brakowało  tych moich codziennych przejażdżek rowerowych . 

 

wtorek, 5 lutego 2013

130 km - do Ostromecka i z powrotem



 Jedną z najdłuższych moich wycieczek rowerowych była wycieczka do Ostromecka, która wyniosła w obie strony 130 km. i która udowodniła mi, że upór i determinacja człowieka  może przybrać pozytywną zaletę i dając upust owej determinacji osiągnąć można prawie wszystko, kontrolując to zdrowym rozsądkiem- oczywiście :)

 

 

Jest pochmurny- ale ciepły wrześniowy dzień.  O godz. 10.00 spotykamy się na umówionym miejscu i wyruszamy zgodnie z planem do Ostromecka pod Bydgoszczą. Przejeżdżamy przez las rudnicki i kierujemy się na Pieńki Królewskie , a z nich na Szynych i Sosnówkę.

 

piątek, 1 lutego 2013

Rowerowy wypad do Nowego



 Tym razem  opiszę  wyprawę jaką odbyłam  z małą  grupką osób w kolejny po pracowy dzień. 


 Umówiliśmy się na wycieczkę do Nowego . O godz. 16.00 spotykamy się  przy moście i ruszamy za Wisłę. Po drugiej stronie Wisły powitał nas niewielki deszczyk,  ani trochę  nas to nie zniechęca .   Jadąc asfaltową drogą przez Michale w kierunku W. Lubienia , na ostrym zakręcie (tuż przed kościołem) skręcamy w prawo i po kilkunastu metrach asfaltowej drogi wjeżdżamy na wał. Na lekkim podjeździe pod górkę  ukazuje się naszym oczom przepiękny widok  grudziądzkiej  Cytadeli, która wtapia się w zieleń drzew jakie ją otaczają, Wieża Ratusza  wspinająca się swą  smukłą sylwetką ku niebu i spichlerze .
 I tak z dala od spalin, jadąc kilkadziesiąt metrów wałem zjeżdżamy po niżej. Drogą wyłożoną betonowymi płytami jedziemy aż do Nowego.

wtorek, 29 stycznia 2013

Wałem do Chełmna



Jest wiele pięknych miejsc na szlaku Wisły i takim właśnie miejscem jest nie wątpliwie Chełmno. To miasto potrafi zachwycić jeszcze zanim się do niego zawita i przyznam, że kusiło mnie już od jakiegoś czasu aby pojechać tam rowerem. Ale od początku i po kolei.

 

 

Wpisuję na stronie GSR wątek-wałem do Chełmna -z nie cierpliwością czekam aby choć jedna osoba się zgłosiła. No i pojawia się wpis chętnego do przebycia trasy, nie byle jakiej, bo wałem, na którym trwają prace remontowe no i jednak trzeba „przepedałować” około 32km. w jedną stronę Na miejscu spotkania, me serce raduje się jeszcze bardziej bo widzę znajomą twarz kolegi z którym przejechałam już kilkadziesiąt kilometrów, i chętnego do wspólnej wyprawy-nowego kolegę.

Ruszamy więc drogą, którą zawsze jeździliśmy aby wjechać na wał i……. niespodzianka, bo w pewnym momencie kończy się owa droga i zaczynają  się wykopy prowadzące do autostrady. Próbujemy przejechać z boku wydeptaną ścieżką ale teren nie jest zbyt równy i przy lekkim zachwianiu roweru próbuję podeprzeć się nogą, która wpada mi w dół  i siadam centralnie na pokrzywach. Od razu nasuwa mi się myśl-no nie, ledwie pięć minut jazdy a już taka wtopa, to co będzie dalej!? Dalej musimy sprowadzić rowery ze stromej ale nie wysokiej skarpy ( co nie jest zbyt komfortowe), jednak dajemy radę. Wsiadamy na rowery i ruszamy - w moim przypadku z poparzoną od pokrzyw ręką i „ siedzeniem „ .

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Popołudniowy spacer rowerowy do Jarantowic.


    Rowerowa wycieczka do Jarantowic była  jedną z wielu wycieczek jakie odbyłam  latem 2012 roku

             Kiedyś w telewizyjnym  programie lokalnym zobaczyłam program z Wąbrzeźna  dotyczący drewnianego kościółka w Jarantowicach. Postanowiłam tam pojechać rowerem i namówiłam do tego moją rowerową „ brać”.  Umawiamy się na stronie GSR  i w dzień powszedni, po popołudniu, tempem wycieczkowym ruszamy. Pogoda  nas nie rozpieszczała, bo  trochę wiało ale nie dajemy się wiatrowi i dzielnie stawiamy  mu czoła . Jedziemy z dala od głównych arterii  i mało komfortową  pogodę   wynagradzają  nam widoki  jakie ukazują się naszym oczom.


  


 Trasa wiedzie głównie drogami wiejskimi i polnymi oraz leśnymi duktami - czyli to co lubimy najbardziej. W skrócie opisując trasę po wyjeździe z Grudziądza jedziemy na:

 

 

 

  Piaski-Wiewiórki-Zielnowo-Mgowo-Bągart-Gziki-Jarantowice, wracamy prawie tą sama trasą tyle, że zamiast cofać się na Gziki skręcamy na Stanisławki i z stamtąd  na Bągart ……….itd.


Tunele foliowe kuszą  nas dojrzewającymi pomidorami a pola młodziutkimi kolbami kukurydzy  czy zielonego groszku.  Zboża  złotymi kłosami  rozbujanymi na wietrze,  falują jak wzburzone wody oceanu. Ciemne chmury i wiejący  wiatr na tle falującego zboża wywołuje dreszczyk emocji jaką daje szarość tego obrazu. Ulegamy pokusie  zgrzeszenia i pachtujemy sobie, jednoczenie rozglądając się wokół  czy aby gospodarz nas nie przyuważył i nie biegnie na nas z kosą :). Po małym posiłku pomykamy dalej terenówką, która doprowadza nas do głównej drogi i niestety musimy dobre trzy kilometry pomknąć asfaltem. Mijają nas rozpędzone samochody których podmuch połączony z wiejącym wiatrem  stwarza  jeszcze większy opór . Uff- udało się i bez uszczerbku na zdrowiu ale z duszą na ramieniu docieramy do drogi  która  nas prowadzi do celu.

sobota, 26 stycznia 2013

Rower najlepszym środkiem transportu

  

"Gdyby rower wynaleziono jutro, byłby postrzegany jako rozwiązanie, nie problem."



Autor nieznany.
      

  Jestem  rowerzystką  i  jeżdżę  jednośladem  codziennie. Wyprawy odbywam poza  miasto,  drogami  asfaltowymi  jak  i  również  terenowymi, szutrami oraz  leśnymi  duktami. Staram  się  dostrzegać  to  czego  nie dostrzegłabym  jadąc  samochodem  z  prędkością  80 km/h . Przyroda  jaka  nas   otacza  subtelnie  obnaża  się  przed  nami,  pozwalając  dotknąć  się  wzrokiem . Słońce które swymi  promieniami  pieści  naszą  twarz,  oraz  wiatr  który  rozwiewa  włosy  -   to  wszystko  pozwala  poczuć  wolność  i  swobodę  duszy  jak  i  ciała. Odcienie  zieleni  jaka  dominuje  wiosną  czy latem,  współgra   ze  światłem  słońca,   kwitnącymi  akacjami  oraz  kasztanowcami. Rower  ma  tę  zaletę,że  można  nim  wjechać  wszędzie  bez  obawy, że  utkniemy  w  korku.   Jadąc  drogą  terenową  biegnącą  przez  las  usłyszymy  śpiew  ptaków, szum  drzew. Poczujemy  zapach  igliwia  i  mchu, a przebiegające  sarenki  czy  dziki  mogą  nas  zaskoczyć  swą  zwinnością  i  sprytem  w  pokonywaniu  swej  ograniczonej  już  przestrzeni , ponieważ  przez  budowę  autostrad  mają  zagrodzony  teren,  który  pozbawia  ich  możliwości  przemieszczenia  się   w  dalszą  część  lasu który  jest  po  drugiej   stronie  autostrady. 

Wiejskie  drogi  mają  to  do  siebie, że  można  jadąc  nimi  podziwiać  rosnące  na  polach  kwitnący rzepak, dojrzewające  łany  zbóż , kukurydzy  czy  zagony  na  których  rosną   ziemniaki......   Łąki  porośnięte  makami, chabrami  czy  dzikim  rumiankiem -  wyglądają  jak  dywan  na  który  ma się  ochotę  wejść  boso  i  poczuć  pod  stopami  miękką   trawę , która  koi  nasze  obolałe  stopy  od  pośpiechu  i bieganiny . Skowronek ,  witający  swym  śpiewem , pomaga  nam  zapomnieć  o  codzienności  i  zgiełku  w  jakim  żyjemy .

Świat postrzegany okiem rowerzysty

               

                

 


Piękno dostrzegania miejsc  i obiektów rodzi się w człowieku z czasem osiągnięcia apogeum pewnego etapu życia. Dostrzegamy to co dotychczas  nam umykało  lub wydawało się czymś zwykłym, powszednim i normalnym. Gra  światła, barwa koloru stwarza, że przyglądamy się miejscom które znamy ale właśnie odkrywamy  je na nowo.  

Te same widoki , ci sami ludzie a jednak inne , bardziej dojrzałe, piękniejsze ? - Czyż nie tak? Właśnie wsiadając  na rower  możemy  podziwiać  to czego nie dostrzeżemy  jadąc  samochodem  po autostradzie  z  prędkością  150 km/h.  Powiew  wiatruktóry  rozwiewa  włosy , słońce  którego  promienie  delikatnym  dotykiem  pieszczą  naszą  twarz  i to  powietrzektóre  wypełniając  płuca  daje  nam  poczucie wolności  . Z dala  od  zgiełku  i  spalin jedziemy  sobie  w  sympatycznym  towarzystwie  podziwiając  piękno  naturyktóra  nas  otacza. I jak w słowach piosenki - „Iść  ciągle iść w stronę  słońca, w stronę słońca aż po horyzontu  kres, iść ciągle  iść  tak bez  końca………” zastępując słowa iść  na jechać . Rower  to  pojazd  który  nadaje  się  nie  tylko  do  jeżdżenia  wiosną  i  latemRównież  pedałowanie  jesienią  czy zimą ,daje  nam   frajdę  i  przyjemność  postrzegania  krajobrazów  oraz  ich  barw .  Zachód  słońca  oglądany  jesienią i zimą  jest   równie  piękny  jak  ten  oglądany  latem  i  właśnie  to  udało  mi  się  dostrzecwięc  namawiam  wszystkich  -  nie  lękajcie  się  chłodów,  ubierzcie  się  ciepło  i -  na  rower ( ale  nie  tylko  w  weekend). Po południowa  wycieczka  zakończona  ogniskiem  i  wieczorny  powrót  może  również   dostarczyć  nam  sporej  dawki  adrenaliny. Nie czekajcie i nie odwlekajcie  decyzji  o  podjęciu  wyzwania  do  ciepłej wiosny czy lata. Każda  pora  roku  jest  dobra  na  to  żeby  wsiąść  na  rower  i  popedałować. WARTO!!!