piątek, 26 lipca 2013

Gniewnie zbuntowana rowerzystka opanowuje Gniew ;)


Niedziela 21 lipiec 2013


 „Jedyny sposób, by odkryć granice możliwości, to przekroczyć je i sięgnąć po niemożliwe”


                                                                                    Arthur C. Clarke 



Po dokonaniu samotnego najazdu na Kwidzyn -trasą którą znałam - postanawiam iść za ciosem i ruszyć  tym razem na Gniew, trasą która była mi znana  jedynie tylko z mapy, ponieważ  nigdy tam nie byłam. Nosiłam się z tym zamiarem już od jakiegoś czasu ale zawsze coś prze szkodziło no i muszę przyznać, że miałam lekką obawę przed nieznanym. Kiedy jednak  udało mi się  pokonać trasę na  Kwidzyn i przedrzeć się przez Czarcie Góry, to już pozostało tylko chwycić byka za rogi i przeć do przodu, nie doszukując się jakichkolwiek wątpliwości. Przestudiowałam trasę kilkakrotnie na mapie z oznakowanym szlakiem rowerowym i ewentualną możliwością skrótu. I tak wreszcie w niedzielę,  21 lipca w południe -ruszam, obierając kierunek na Nowe. Ten odcinek jest mi dobrze znany więc pomykam sobie, uraczając się widokami nadwiślanego krajobrazu. Jadę tak jak zwykle przy wale, słońce nieźle przygrzewa , powietrze duszne chociaż wieje wiatr (czasami jest oporny)ale co tam wiatr byle tylko się nie rozpadało. Spokój i cisza sprawia, że  zamyślam się  i w pewnym momencie dostrzegam przed sobą  cień i czuję  dziwny powiew, jakby ktoś wachlarzem muskał mnie w kark. Nagłym ruchem odwracam głowę i widzę bociana, który przeleciał tuż za mną  i szybując  na niewielkiej wysokości zatoczył na de mną koło . No trzeba przyznać, że się trochę zestrachałam – pierwszy raz coś takiego mi się przydarzyło.