Rowerowa wycieczka do Jarantowic była jedną z wielu wycieczek jakie odbyłam latem 2012 roku
Kiedyś w
telewizyjnym programie lokalnym zobaczyłam
program z Wąbrzeźna dotyczący drewnianego
kościółka w Jarantowicach. Postanowiłam tam pojechać rowerem i namówiłam do
tego moją rowerową „ brać”. Umawiamy się
na stronie GSR i w dzień powszedni, po
popołudniu, tempem wycieczkowym ruszamy. Pogoda nas nie rozpieszczała, bo trochę wiało ale nie dajemy się wiatrowi i dzielnie
stawiamy mu czoła . Jedziemy z dala od
głównych arterii i mało komfortową pogodę
wynagradzają nam widoki jakie ukazują się naszym oczom.
Trasa
wiedzie głównie drogami wiejskimi i polnymi oraz leśnymi duktami - czyli to co
lubimy najbardziej. W skrócie opisując trasę po wyjeździe z Grudziądza jedziemy
na:
Piaski-Wiewiórki-Zielnowo-Mgowo-Bągart-Gziki-Jarantowice,
wracamy prawie tą sama trasą tyle, że zamiast cofać się na Gziki skręcamy na Stanisławki
i z stamtąd na Bągart ……….itd.
Tunele
foliowe kuszą nas dojrzewającymi pomidorami
a pola młodziutkimi kolbami kukurydzy
czy zielonego groszku. Zboża złotymi kłosami rozbujanymi na wietrze, falują jak wzburzone wody oceanu. Ciemne chmury
i wiejący wiatr na tle falującego zboża wywołuje
dreszczyk emocji jaką daje szarość tego obrazu. Ulegamy pokusie zgrzeszenia i pachtujemy sobie, jednoczenie
rozglądając się wokół czy aby gospodarz nas nie przyuważył i nie biegnie na
nas z kosą :). Po małym posiłku pomykamy dalej terenówką, która doprowadza nas do
głównej drogi i niestety musimy dobre trzy kilometry pomknąć asfaltem. Mijają
nas rozpędzone samochody których podmuch połączony z wiejącym wiatrem stwarza jeszcze większy opór . Uff- udało się i bez
uszczerbku na zdrowiu ale z duszą na ramieniu docieramy do drogi która nas prowadzi do
celu.