"Logika zaprowadzi Cię z punku A do
punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi Cię
wszędzie”
Albert Einstein
Pogodynka na
ten dzień zapowiadała opady śniegu w całym kraju ale, kiedy po południu
zaświeciło słońce pomyślałam, że chyba
raczej się prognoza nie sprawdzi - pozwalając jeszcze po rowerować w normalnych
warunkach, i może poprószy dopiero pod koniec tygodnia.Kiedy wieczorem
wyjrzałam przez okno, ulica już przyprószona była białą posypką w postaci śniegu - a jednak się
sprawdziło. Taki sypiący śnieg, w poświacie świecących lamp ulicznych
przypomina mi zawsze dzieciństwo. Bardzo lubiłam jako dziecko biegać między spadającymi, śniegowymi
płatkami, ciesząc się bo to oznaczało, że do Świąt już niedaleko. No ale
jak to bywa z pierwszym śniegiem, rano już go na ulicy i chodniku prawie nie było
- choć gdzie nie gdzie, na trawnikach,
ocalał jeszcze biały puch. Tenże dzień również był słoneczny, więc postanowiłam
pojechać za miasto i do lasu myśląc, że tam będzie śniegu więcej. No i się
rozczarowałam, bo wręcz przeciwnie - jeszcze go nie było, albo już go nie było. Ruszyłam na Tuszewo oraz Węgrowo i jadąc Aleją Dębową dotarłam do
Maruszy - poza błotem i kałużami, żadnych oznak śniegu nie było widać. Była
dopiero 15.30 i widoczność jeszcze w miarę dobra, więc pojechałam szosą na Skarszewy, a stamtąd w kierunku Wiktorowa.