„Jedyną rzeczą, która stoi pomiędzy Tobą a Twoim marzeniem jest wola spróbowania i przekonanie, że jest ono możliwe do zrealizowania.” Joel Brown
Tym razem wycieczka rowerowa prowadziła przez Pojezierze Brodnickie, której celem było Jezioro Wielkie Partęczyny. Spotykamy się w mglisty, środowy poranek. Na miejscu zbiórki zastaję 5-osobową ekipę już w komplecie. Nie tracąc ani chwili ruszamy w nadziei, że mgła opadnie i pogoda zacznie nam sprzyjać. Trasa asfaltowo-szutrowa z bardzo wieloma podjazdami(80% trasy) przy których moje płuca nie nadążały z transportem tlenu ;). Wiejący wiatr i chłód powietrza oraz mgła sprawiają, że ciężej mi się oddycha- ale pokonuję wszystkie podjazdy o własnych siłach i na kołach. Bardzo ciekawe miejsca i piękne krajobrazy otulone szatą jesiennych barw, nastrajają nostalgicznie i pieszczą oko pobudzając jednocześnie zmysł powonienia, który wyłapuje każdy zapach jaki towarzyszy tej porze roku. Mgła ogranicza pole widzenia, ogranicza również mój licznik bo w pewnym momencie przestaje działać, no i jestem kilkanaście kilometrów na liczniku w plecy. Na początek kilka słów o terenie jakim jedziemy.
Pojezierze Brodnickie rozciąga się w dorzeczu Wisły i jej prawobrzeżnych dopływów: Skrwy, Drwęcy i Osy. Osią hydrograficzną obszaru jest Drwęca – najdłuższy prawobrzeżny dopływ dolnej Wisły. Powierzchnię Pojezierza Brodnickiego ukształtował ostatni lądolód zwany vistulianem około 17 tys. lat temu. Teren charakteryzuje się urozmaiceniem i różnorodnością form. W krajobrazie polodowcowym wyróżniają się przede wszystkim: dolina Drwęcy jak i południkowe rynny glacjalne Skarlanki. Lasy tworzą jeden zwarty i rozległy kompleks. Ciekawe krajobrazowo są polany wsi Ciche, Ładnówko, Koń i Zarośle. Przestrzennie dominują różne postacie borów mieszanych i sosnowych, znaczne powierzchnie zajmują też lasy liściaste. Teren nadaje się w sam raz do uprawiania turystyki rowerowej.
Pierwszy postój robimy we wsi Mełno, które położone jest w woj. kujawsko-pomorskim w powiecie grudziądzkim. Jest tu pałac, który wybudował Emil Biler, a syn Emila - Hugo z kolei wybudował cukrownię. Ostatnim dziedzicem Mełna i pałacu był Egbert von Biler, który opuścił majątek w styczniu 1945 r. Od 1950 r. aż po dzień dzisiejszy właścicielem pałacu jest Zootechniczny Zakład Doświadczalny w Krakowie. Mełno leży 17 km na wschód od Grudziądza. Zespół pałacowo-parkowy znajduje się we wschodniej części wsi (Mełno-Majątek). W pobliżu przechodzi pieszy szlak turystyczny koloru zielonego: Radzyń Chełmiński - Ostrowite.
Wjeżdżamy podjazdem do pałacu, którego frontowa część jest porośnięta bluszczem. Elewacyjna fasada pałacu nie jest atrakcyjna ponieważ wymaga odnowienia. Do środka wejść nie można gdyż drzwi są zamknięte, więc oglądamy go tylko z zewnątrz. Szkoda, że jest taki zaniedbany bo budowla pałacu wygląda ciekawie i po renowacji mogłaby być ciekawym obiektem turystycznym, tak jak np.Pałac w Rulewie.
Przy podjeździe rośnie drzewo o ciekawie ukształtowanych kwiatostanach bądź nasionach, których to widok męską część ekipy rozbawia, a mnie wprawia w osłupienie :o). Kształty są tak dziwne, że mają niekiedy dwuznaczne skojarzenia z których to panowie aż zanoszą się od śmiechu. Jako jedyny rodzaj żeński ekipy czuję się z lekka speszona bo nie wiedziałam, że organy męskiej anatomii mogą rosnąć również na drzewach :/
I tak w dobrych humorach ruszamy w dalszą część trasy. Mgła jakby zaczęła zanikać i widać z lekka przebijające się słońce . Ta część trasy prowadzi głównie drogami asfaltowymi jakie przebiegają przez pobliskie wioski. Na tym obszarze napotykamy duże ilości wiatraków produkujących energię odnawialną, które są najwyższą atrakcją tych terenów. Patrząc na prawo widać wiatraki, patrząc na lewo też widzimy wiatraki. Teren ogólnie pagórkowaty co sprawia, że są wzniesienia które trzeba pokonać by poruszać się do przodu.
Następny postój robimy w Nowej Wsi Szlacheckiej. Wieś leży 6 km na północny-wschód od Jabłonowa Pomorskiego, na zachodnim brzegu jeziora Dużego. Zmierzamy do dworku stojącego w środkowej części wsi w którym to zachowały się elementy pierwszego dworu murowanego zbudowanego na przełomie XV i XVI w. Wchodzimy bocznym przejściem na teren gdzie wita nas „Sunia”.
Budynek był wielokrotnie przebudowywany, a obecny wygląd dwór
zawdzięcza przebudowie dokonanej w pierwszej połowie XVIII w. Nieopodal budynku
znajduje się studnia pochodząca z przełomu XVI i XVII w.
Otwór studni jest
zakryty metalową kratą, na którą to
wchodzę by sprawdzić jej wytrzymałość.
Koledzy wykorzystują ten moment i robią sobie ze mnie cel w rzucaniu
kasztanami na odległość.
Dwór stojący w otoczeniu
parku, po remoncie i adaptacji, pełni funkcję Diecezjalnego Domu Rekolekcyjnego
Diecezji Toruńskiej. Odbywają się tu również wesela, bale sylwestrowe … itp. imprezy.
Wchodzimy sobie do środka i robimy obchód. W jednym z pokoi na piętrze znajduje się
stół do ping-ponga przy którym to
dwóch kolegów rozgrywa partię meczu(wynik nierozstrzygnięty). Na mnie robi
wrażenie sufit bogato zdobiony malunkami oraz posadzka. Po pół godzinnym
postoju i pożegnaniu z „Sunią” ruszamy dalej.
Teraz zaczynają się już tereny na
których jest przewaga lasów, no i co ważne pogoda zaczyna nam sprzyjać. Mgła zanika,
słonko świeci więc jazda nabiera kolorów. Jedziemy teraz bez postojów, wśród
lasów nad jezioro W. Partęczyny. Po
ponad godzinie pedałowania dojeżdżamy do celu. Tutaj wjeżdżamy na teren Ośrodka Wypoczynkowego i robimy dłuższy
postój . Kiedy panowie uzupełniają spalone kalorie i uzgadniają dalszy etap trasy, ja siadam na pomoście i wtapiam się w ciszę
jaka tam panuje oraz wygrzewam twarz w promieniach październikowego słońca
Po kolejnym
odpoczynku ruszamy w kierunku Jabłonowa Pomorskiego. Tradycją już się stało, że
choć w jednym miasteczku jakie mamy po drodze, delektujemy się kawą jaką
oferują miejscowe PUB-y czy Restauracje. Panowie zamawiają sobie pizze, a ja zapiekankę i oczywiście kawę.
Siadamy przy stolikach na dworze, gdzie czekamy na zamówienie. Ja jednak
oddalam się robiąc sobie spacerek po pobliskich sklepikach. Kiedy to doczekałam
się wreszcie mojego jedzonka, męska część ekipy była już najedzona i gotowa do
wyruszenia w dalszą drogę ale jako, że to dżentelmeni więc cierpliwie czekają
aż schrupię moją zapiekankę nie dając mi jednak czasu na przetrawienie, tylko w subtelny
sposób zmuszając do ruszenia w dalszą drogę. ;)
Tym razem w większości jedziemy
drogami gruntowymi na których natrafiamy czasami na survivalowe odcinki. By nie
zaliczyć wywrotki zdarza się i jazda przez pole, które jest bardziej przejezdne
od drogi na której są głębokie i nierówne koleiny. Powrotna trasa bardziej atrakcyjna bo wiedzie z dala od
szosy - czyli przez las i między polami. Słońce już skłania się ku zachodowi, więc jego blask nadaje krajobrazowi pewnego ciepła i wydobywa z niego barwy już uschniętych traw czy pożółkłych liści na drzewach. W takiej typowo jesiennej scenerii podążamy do domu, by poczuć satysfakcję z tego iż kolejny raz udało się pokonać kolejne kilometry(115) ,zasiąść do kolacji (którą zjadam ze smakiem) i udać się na zasłużony odpoczynek.
I tak kolejna udana wyprawa za nami i kolejny pomysł na następną, która przed nami
Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku :))
Dodam, że wycieczka odbyła się w październiku ubiegłego roku (2012 r.)
Miłe wspomnienia i nadzwyczaj miły wyjazd:) Dzięki za przypomnienia tej wycieczki
OdpowiedzUsuńRównież ten wyjazd zaliczam do miłych, i równie mile go wspominam :)
Usuń