Zawsze lubiłam jazdę rowerem i nigdy nie przypuszczałam, że mogę być od tego aż tak uzależniona. Kiedy podczas jednej z wycieczek uległam wywrotce , bolący bark zmusił mnie do chwilowej przerwy w korzystaniu z jednośladu. To właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że dzień bez roweru-to dzień stracony .
Kiedy słyszałam , że ktoś jest od czegoś uzależniony to dziwiłam się - jak można być od czegoś uzależnionym! ? - wystarczy się wyzbyć złego nawyku. Teraz wiem, że można być i brak czegoś, co wypełniało nam czas powoduje, że nie wiemy co z sobą zrobić . Akurat to moje uzależnienie jest pozytywne ale niektórzy i tak uważają je za zwariowane. :) Podziwiam ludzi którzy mają swoje pasje…… np. numizmatyka czy miłośnika X Muzy. Ich zaangażowanie i poświęcenie z jakim to robią - ciesząc się ze zdobytych unikatów, czy satysfakcja z jaką opowiadają o swych zbiorach sprawia to, że mają poczucie spełnienia swych wartości. Teraz i ja zrozumiałam , że to moje zamiłowanie do roweru mogę śmiało określić słowem PASJA - bo bardzo mi brakowało tych moich codziennych przejażdżek rowerowych .
Są ludzie dla których rower jest głównym środkiem
transportu w życiu codziennym - są ludzie którzy jeżdżą rowerem rekreacyjnie -
są i tacy którzy przemierzają rowerem całą Polskę - i nie tylko. Sama również
lubię wyprawy na dłuższe trasy – np. 100km. i
powyżej. Kuszą mnie przygody jakie można przeżyć podczas takich wojaży. Nocleg
pod namiotem rozbitym gdzieś na łące lub polanie leśnej, rozpalone ognisko w
którym pieką się kiełbaski i którego
świetliste płomienie rozświetlają
półmrok. Poczucie wolności i
niezależności jaką daje nam matka natura, sprawia, że możemy docenić
walory jakie nas otaczają i, że taka noc
spędzona pod gołym niebem z dala od „cywilizacji”-
może być
równie podniecająca jak oglądanie jakiegoś romansidła. Taki dreszczyk emocji z nutką
niepewności – co nas spodka jutro- może tylko pobudzić naszą wyobraźnię i dać upust
fantazji z jaką
możemy się zmierzyć .Jak znudzi
nam się droga asfaltowa zawsze możemy odbić w boczną terenówkę. Jadąc
przed siebie polnymi drogami możemy usłyszeć: śpiew
skowronka, poczuć zapach lasu czy rozejrzeć się po prostu wokół. Przedzierając
się przez chaszcze , pokonanie rowu czy
przejazd po zaoranym polu sprawia, że poczujemy się jak na wprawie survivalowej . Takie pozytywne zmęczenie jest
esencją dobrego snu oraz
przebudzenia i wyzwania na
kolejną przygodę. Tego typu wyprawy miło jest przemierzać w towarzystwie osób
tak samo kochających rowerowe wojaże jak my. Daje to nam poczucie wspólnoty i
zrozumienia, że nie jesteśmy odosobnieni w swej pasji . Są miejsca które warto
zwiedzać w towarzystwie kogoś ,kto nas
rozumie i potrafi spojrzeć tak jak my na
to co nas otacza. W takich momentach nie jest istotne kto jest kto- ale czym jest
to co dostrzega. Spotykanie innych ludzi pozytywnie nastawionych do
naszych podróży, pozdrowienia jakie kierują w nasza stronę czy czasami
udzielenie pomocy , napawa nas optymizmem do tego, że jest też
miejsce w tym zmotoryzowanym
świecie i dla nas -rowerzystów.
Nieodzownym
atrybutem takich wypraw jest aparat
którym pstrykam fotki, wszystkiemu co po
drodze mnie zaciekawi. Malownicze krajobrazy , łany zbóż które się nam kłaniają pod naporem wiejącego
wiatru, odgłosy niesione przez echo –to wszystko wywołuje w nas poczucie wolności i sprawia, że
jesteśmy zrelaksowani i
zmobilizowani do stawienia czoła rzeczywistości.
Z niecierpliwością czekam na moment kiedy ponownie ruszę na
szlak . Bolący bark czy starty łokieć nie zniechęca mnie, bo KOCHAM ROWER i wyprawy rowerowe, a o zaletach
tego jednośladu mogła bym opowiadać bez końca, tak jak każdy kolekcjoner którego zbiory są jego chlubą,
a on sam jest dumny z tego, że je ma.
Są tacy co lubią
spędzać czas biernie, są i tacy co spędzają go czynnie i do tych drugich ja właśnie należę. Pokonanie własnych
słabości jest najlepszym lekarstwem
na walkę
z własnymi ograniczeniami i pozwala postrzegać siebie w pozytywnym
świetle. Dążenie do celu powoduje, że dajemy z siebie wszystko co pozytywne. Hierarchia
wartości jaką po drodze w sobie odkrywamy pozwala nam docenić samych
siebie ,jednocześnie pozwalając innym na odkrywanie nas na nowo.
Normalnie Bożenko super:) Z ust mi wyjęłaś zwłaszcza: "Nocleg pod namiotem rozbitym gdzieś na łące lub polanie leśnej, rozpalone ognisko w którym pieką się kiełbaski i którego świetliste płomienie rozświetlają półmrok. Poczucie wolności i niezależności jaką daje nam matka natura, sprawia, że możemy docenić walory jakie nas otaczają i, że taka noc spędzona pod gołym niebem z dala od „cywilizacji”- może być równie podniecająca jak oglądanie jakiegoś romansidła. Taki dreszczyk emocji z nutką niepewności – co nas spodka jutro- może tylko pobudzić naszą wyobraźnię i dać upust fantazji z jaką możemy się zmierzyć .Jak znudzi nam się droga asfaltowa zawsze możemy odbić w boczną terenówkę. Jadąc przed siebie polnymi drogami możemy usłyszeć: śpiew skowronka, poczuć zapach lasu czy rozejrzeć się po prostu wokół. Przedzierając się przez chaszcze , pokonanie rowu czy przejazd po zaoranym polu sprawia, że poczujemy się jak na wprawie survivalowej . Takie pozytywne zmęczenie jest esencją dobrego snu oraz przebudzenia i wyzwania na kolejną przygodę." Bajer:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do zobaczenia na rowerku:)
dzięki Krzysiu :) Ty to zawsze odbierasz pozytywnie to to napiszę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))