DZIEŃ DRUGI –
05.03.2013
Tak jak ryba nie może żyć bez wody - tak i ja nie mogę żyć bez roweru!!! ;)
Dzisiejszy
dzień zaczął się nieźle, bo bez zakwasów
po wczorajszym rowerowaniu. Mile zaskoczyło mnie również to, że wydolnościowo też
było dobrze i wszystkie podjazdy zaliczałam na kołach, a przystawałam tylko
wtedy by pstryknąć fotki. Dzisiaj jest piękna i słoneczna pogoda ,więc wybieram
trasę w kierunku Wisły i postanawiam pojechać wałem.
droga w Parskach |
W
Parskach przy pętli autobusowej skręcam w prawo i zjeżdżam w dół. Drogą
gruntową lekko jeszcze namokłą (w jednym miejscu bardzo błotnistą), jadę kierując
się w stronę wału.
W tym miejscu mam dwie opcje: wjechać od razu na wał lub
drogą między polami pojechać do następnego wjazdu, gdzie są już wyłożone
betonowe płyty. Jednak decyduję się na pierwszy wariant i wjeżdżam na pierwszym
podjeździe, a stwierdzając po wjechaniu, że nie ma błota ani zbytnio dużych koleinowych
wgłębień - ruszam do przodu. I tak wałem jadę sobie prościutko do Zakurzewa jednocześnie napawając się błogą
ciszą jaka mnie otacza.
Słoneczko przygrzewa, a w oddali słyszę świergot ptaszków i aż chciałoby
się legnąć na łonie natury i wygrzać
kości w promykach słonka – no ale jest jeszcze za zimno, a i już nie te latka by
………. :). Przede mną w oddali pejzaż Łosiowej
Góry, która wznosi się nad doliną Wisły. Zjeżdżam z wału i przejeżdżam przez
mostek na Osie za którym skręcam w lewo, jadąc błotnistą drogą w kierunku szosy
na której skręcam znowu w lewo i pomykam w kierunku Mokrego. Po wjechaniu na
szosę i przejechaniu kilku metrów można skręcić w lewo i wjechać na w.w. Górę
Łosiową. Droga nie jest łatwa, bo piaszczysta i z wieloma wyrwami, które
powstają od spływającej wody po roztopach czy deszczu. Ale kiedy już wjedziemy
to widok wynagradza ten trud.
widok z Góry Łosiowej-lato |
Ja jednak pomykam szosą, której teren jest zróżnicowany(niewielkie
podjazdy) i dojeżdżam do drogi prowadzącej do Wełcza, którą przecinam.
Na tym
odcinku napotykam zawsze na przeszkodę w postaci bardzo szczekliwego psa, który
nie wiadomo czemu nie lubi rowerzystów i zawsze ich oszczekuje. Niepewnie
rozglądam się za nim i już myślę, że obejdzie się bez hałasu aż tu nagle- psiak zaskakuje
mnie od innej strony. Jednak ja go jak zwykle ignoruję i jadę sobie dalej- ale
miałam kolegę, który lubi się z nim przekomarzać i kiedy pies go atakuje on atakuje
go rowerem. No ale wracajmy do trasy którą jadę, bo oto zbliżam się do kolejnej
opcji czyli skrętu w lewo i jazdą pod górę do Leśniewa. Polubiłam tą trasę (podjazd świetnie poprawia kondycję wydolnościowo) w odwrotności niż moi koledzy,
bo oni wolą zjeżdżać z tej góry gdyż potrafią osiągnąć prędkość nawet 40 km/h,
a droga jest w dodatku kreta i to ich najbardziej nakręca ;). Tym razem odpuszczam
sobie tą przyjemność i jadę prosto wyjeżdżając w Mokrym, koło kościoła gdzie wjeżdżam
na nowiutką (jeszcze) asfaltową drogę obok cmentarza, która prowadzi do os. domków
jedno rodzinnych.
Dojeżdżam do końca, skręcam w lewo i przecinam znowu główną
drogę jadąc do Lisich Kątów. Droga wiedzie przez las, a po lewej stronie mijam
lotnisko na którym w okresie letnim można zobaczyć startujące samoloty, które holują
szybowce. Odbywają się tam również zawody modeli zdalnie sterowanych jak i
wiele innych atrakcji związanych z lotnictwem.
lotnisko w Lisich Kątach-lato |
która wiedzie przez las i
między polami, a z której to mogę wyjechać na tą samą szosę w Świerkocinie, którą
jechałam wcześniej. Ja jednak jadę prosto i po niezbyt komfortowej drodze
dojeżdżam do brukowanej drogi -którą też lubię, a która prowadzi do Białochowa.
Skręcam w prawo i szerokim poboczem jadę do Kłódki. Przy CPN można przejść na
drugą stronę ul. Paderewskiego i przejechać za domem jaki tam stoi, w kierunku drogi
na Grabowiec, a potem polną drogą dojechać do torów, które przejeżdżamy i dalej drogą
przy torach jedziemy w kierunku jeziora Tarpińskiego. Nad jeziorem możemy
zrobić sobie postój a w okresie letnim nawet zażyć kąpieli. Teraz jezioro jest
jeszcze zamarznięte ale nie na tyle by zaryzykować jazdę po nim rowerem czy
nawet wejście, więc tylko pstrykam fotkę memu rowerowi na tle jeziora na którego to horyzoncie widać
ostatni blask zachodzącego słońca.
No i tak trasa dobiega końca. Jadę teraz
znowu przez Tuszewo i wracam do domu przy towarzyszącym mi już zmroku. Kolejny
dzień rowerowania zakończony wynikiem 43km i średnią prędkością 16.2.
Samopoczucie rewelacyjne, ból nieodczuwalny- nooo, poza obolałym jeszcze
troszkę „kuperkiem”, jednak satysfakcja z tego, że kondycja (pomimo przerwy)
jest O.K. i w porównaniu do zeszło rocznej na wyższym poziomie- co jest dużym
plusem. Jako alergik mam układ wydolnościowy troszkę słabszy niż zdrowy
człowiek, ale właśnie taki trening powoduje, że spirometria utrzymuje się w
normie. :)
Teraz jak
zwykle ciepły prysznic, herbatka i układanie harmonogramu trasy na jutro, a tymczasem
rowerowe pozdrowionka
cdn.
Trasa: Grudziądz-Owczarki-Świerkocin-Parski-Zakurzewo-Mokre-Lisie Kąty-Kłódka-Grudziądz
Będę śledził twój blog i zapraszam na mój :-P
OdpowiedzUsuńmasoworowerowo.blogspot.com