piątek, 8 marca 2013

Nowy sezon rowerowy rozpoczęty !!! - cd.




DZIEŃ DRUGI – 05.03.2013



Tak jak ryba nie może żyć bez wody - tak i ja nie mogę żyć bez roweru!!! ;)

 

Dzisiejszy dzień zaczął się  nieźle, bo bez zakwasów po wczorajszym rowerowaniu. Mile zaskoczyło mnie również to, że wydolnościowo też było dobrze i wszystkie podjazdy zaliczałam na kołach, a przystawałam tylko wtedy by pstryknąć fotki. Dzisiaj jest piękna i słoneczna pogoda ,więc wybieram trasę w kierunku Wisły i postanawiam pojechać wałem. 
 

droga w Parskach
Ruszam spokojnie ścieżką rowerową (aby zrobić małą rozgrzewkę i poprawić średnią) w kierunku Tuszewa oraz ścieżką przy średnicówce, którą jadę do Owczarek. Tam wjeżdżam na asfalt i śmigam aż do Świerkocina, gdzie przecinam główną drogę i dalej szosą jadę do Parsk. 










W Parskach przy pętli autobusowej skręcam w prawo i zjeżdżam w dół. Drogą gruntową lekko jeszcze namokłą (w jednym miejscu bardzo błotnistą), jadę kierując się w stronę wału. 
 
                 


      

W tym miejscu mam dwie opcje: wjechać od razu na wał lub drogą między polami pojechać do następnego wjazdu, gdzie są już wyłożone betonowe płyty. Jednak decyduję się na pierwszy wariant i wjeżdżam na pierwszym podjeździe, a stwierdzając po wjechaniu, że nie ma błota ani zbytnio dużych koleinowych wgłębień - ruszam do przodu. I tak wałem  jadę sobie prościutko do Zakurzewa jednocześnie napawając się błogą ciszą jaka mnie otacza.






Słoneczko przygrzewa, a w oddali słyszę świergot ptaszków i aż chciałoby się legnąć na  łonie natury i wygrzać kości w promykach słonka – no ale jest jeszcze za zimno, a i już nie te latka by ……….  :). Przede mną w oddali pejzaż Łosiowej Góry, która wznosi się nad doliną Wisły. Zjeżdżam z wału i przejeżdżam przez mostek na Osie za którym skręcam w lewo, jadąc błotnistą drogą w kierunku szosy na której skręcam znowu w lewo i pomykam w kierunku Mokrego. Po wjechaniu na szosę i przejechaniu kilku metrów można skręcić w lewo i wjechać na w.w. Górę Łosiową. Droga nie jest łatwa, bo piaszczysta i z wieloma wyrwami, które powstają od spływającej wody po roztopach czy deszczu. Ale kiedy już wjedziemy to widok wynagradza ten trud. 

widok z Góry Łosiowej-lato
 Ja jednak pomykam szosą, której teren jest zróżnicowany(niewielkie podjazdy) i dojeżdżam do drogi prowadzącej do Wełcza, którą przecinam. 


Na tym odcinku napotykam zawsze na przeszkodę w postaci bardzo szczekliwego psa, który nie wiadomo czemu nie lubi rowerzystów i zawsze ich oszczekuje. Niepewnie rozglądam się za nim i już myślę, że obejdzie się bez hałasu aż tu nagle- psiak zaskakuje mnie od innej strony. Jednak ja go jak zwykle ignoruję i jadę sobie dalej- ale miałam kolegę, który lubi się z nim przekomarzać i kiedy pies go atakuje on atakuje go rowerem. No ale wracajmy do trasy którą jadę, bo oto zbliżam się do kolejnej opcji czyli skrętu w lewo i jazdą pod górę do Leśniewa. Polubiłam tą trasę   (podjazd świetnie poprawia kondycję wydolnościowo) w odwrotności niż moi koledzy, bo oni wolą zjeżdżać z tej góry gdyż potrafią osiągnąć prędkość nawet 40 km/h, a droga jest w dodatku kreta i to ich najbardziej nakręca  ;). Tym razem odpuszczam sobie tą przyjemność i jadę prosto wyjeżdżając w Mokrym, koło kościoła gdzie wjeżdżam na nowiutką (jeszcze) asfaltową drogę obok cmentarza, która prowadzi do os. domków jedno rodzinnych.


Dojeżdżam do końca, skręcam w lewo i przecinam znowu główną drogę jadąc do Lisich Kątów. Droga wiedzie przez las, a po lewej stronie mijam lotnisko na którym w okresie letnim można zobaczyć startujące samoloty, które holują szybowce. Odbywają się tam również zawody modeli zdalnie sterowanych jak i wiele innych atrakcji związanych z lotnictwem. 

lotnisko w Lisich Kątach-lato

                                                                               
Jadąc dalej po prawej mam drogę gruntową
która wiedzie przez  las i między polami, a  z której to mogę  wyjechać na tą samą szosę w Świerkocinie, którą jechałam wcześniej. Ja jednak jadę prosto i po niezbyt komfortowej drodze dojeżdżam do brukowanej drogi -którą też lubię, a która prowadzi do Białochowa. Skręcam w prawo i szerokim poboczem jadę do Kłódki. Przy CPN można przejść na drugą stronę ul. Paderewskiego i przejechać za domem jaki tam stoi, w kierunku drogi na Grabowiec, a potem polną drogą dojechać do torów, które przejeżdżamy i dalej drogą przy torach jedziemy w kierunku jeziora Tarpińskiego. Nad jeziorem możemy zrobić sobie postój a w okresie letnim nawet zażyć kąpieli. Teraz jezioro jest jeszcze zamarznięte ale nie na tyle by zaryzykować jazdę po nim rowerem czy nawet wejście, więc tylko pstrykam fotkę memu rowerowi na  tle jeziora na którego to horyzoncie widać ostatni blask zachodzącego słońca. 


No i tak trasa dobiega końca. Jadę teraz znowu przez Tuszewo i wracam do domu przy towarzyszącym mi już zmroku. Kolejny dzień rowerowania zakończony wynikiem 43km i średnią prędkością 16.2. Samopoczucie rewelacyjne, ból nieodczuwalny- nooo, poza obolałym jeszcze troszkę „kuperkiem”, jednak satysfakcja z tego, że kondycja (pomimo przerwy) jest O.K. i w porównaniu do zeszło rocznej na wyższym poziomie- co jest dużym plusem. Jako alergik mam układ wydolnościowy troszkę słabszy niż zdrowy człowiek, ale właśnie taki trening powoduje, że spirometria utrzymuje się w normie. :)

Teraz jak zwykle ciepły prysznic, herbatka i układanie harmonogramu trasy na jutro, a tymczasem rowerowe pozdrowionka 

cdn.

 Trasa: Grudziądz-Owczarki-Świerkocin-Parski-Zakurzewo-Mokre-Lisie Kąty-Kłódka-Grudziądz


1 komentarz:

  1. Będę śledził twój blog i zapraszam na mój :-P

    masoworowerowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń