Większość ludzi ma potrzebę zrealizowania w swoim życiu tego, co sobie zamierzyła. Tak niewiele trzeba zrobić ,aby tak wiele osiągnąć.
I ja postanowiłam zrealizować swój kolejny cel, a mianowicie: kolejne rowerowe wyzwanie - tym razem do Golubia-Dobrzynia przez Szafarnię.
Jest
październikowa, pochmurna i chłodnawa niedziela. Spotykamy się o dziewiątej
rano, aby tym razem popedałować szlakiem Chopina . W jesiennej scenerii ruszamy
małą
grupką osób w kierunku zachodnim. Trasę mamy zaplanowaną z wszelkimi
atrakcjami asfaltowo-terenowymi. Wiedzie
ona głównie przez lasy i pola. Drogi przeważnie terenowe z domieszką asfaltu(który przypomina niekiedy
ser szwajcarski) i brukowane odcinki wiejskich dróg.
Pierwszy
etap to: Wiewiórki-Mgowo-Stanisławki-Jarantowice.
Teren jest
bardziej płaski ale wymaga miejscami skupienia w omijaniu sporych kałuż, które powstały po
nocnych opadach deszczu, w większości
zalesiony co daje latem - osłonę przed nadmiernym skwarem, a jesienią kolorystykę.
Pola przypominają już o zbliżającej się
zimie, które niebawem przykryje biała śniegowa pierzynka, ale póki co korzystamy
ze sprzyjającej nam aury
Zatrzymujemy się we wsi Jarantowice gdzie jest zabytkowy kościółek wybudowany w
średniowieczu przez Krzyżaków i który został zniszczony podczas wojny
trzynastoletniej, a na jego fundamentach w XVII wieku wybudowano obecny.
Drugi etap
to: Jarantowiczki-Książki-Dębowa
Łąka-Łobdowo-Płonne-Szafarnia
Ruszamy w
kierunku Wąbrzeźna, lecz omijamy go łukiem, jadąc teraz w przewadze leśnymi
duktami. Po nocnych opadach teren jest miejscami błotnisty- jak to po deszczu w lesie. Wysyp grzybów i grzybiarzy spory, a
co za tym idzie i samochodów(niestety). W trakcie jazdy przez las napotykamy
tylko raz czy dwa paru rowerzystów. W
pewnej chwili jeden z uczestników „łapie gumę” i mamy przymusowy postój.
W trakcie
kiedy panowie zajmują się wymianą dętki,
ja robię sobie spacer po lesie. Znajduje dwa podgrzybki i kilka olszówek. Robię zdjęcia dla upamiętnienia
(bo kiepski ze mnie grzybiarz) i grzybki „niespodzianki” kładę na maskę jednego
z zaparkowanych samochodów.
Po półgodzinnej przerwie ruszamy dalej lasem, w
kierunku Płonnego i Szafarni. Po drodze robimy jeszcze jeden postój na drewnianym moście przez Drwęcę.
Szafarnia
jest to wieś położona w województwie kujawsko- pomorskim, w powiecie
golubsko-dobrzyńskim. We wsi znajduje się klasycystyczny dworek z 2-iej połowy
XIX wieku, w którym mieści się obecnie Ośrodek Chopinowski i w którym zebrano pamiątki
po Fryderyku Chopinie. Wjeżdżamy swobodnie na teren dworku gdzie wita nas psiak
„łatek’.
Zsiadamy z rowerów i rozglądamy
się po terenie. Przy wjeździe po prawej stronie od bramy jest tablica z opisem
szlaku Chopina i ważniejszymi datami. Dwór otoczony jest parkiem w którego
głębi stał pierwotny, drewniany dwór, w którym to przebywał właśnie młody Fryderyk.
Posiadłość należała do rodziny
Dziewanowskich, których syn Dominik przyjaźnił się z młodym Fryderykiem i który
zaprosił go dwukrotnie na wakacje do posiadłości rodziców. W parku nieopodal
obecnego dworu rośnie lipa, na którą prawdo podobnie spoglądał młody Chopin.
W
takiej jesiennej scenerii parku, gdzie pośród mieniących się poetycko barw liści drzew i kolorystyką
kwiatów, jak i panującą ciszą - można przysiąść na ławeczce nieopodal stawu i
przenieść się w czasy świetności owego dworku. Można również zasiąść przy
fortepianie - jaki stoi w parku – i „zagrać mazurka” ;).
Za
zgodą portiera wchodzimy do środka i
robimy mały rekonesans, a że trwa właśnie koncert,
mamy ograniczone pole zwiedzania. Kończymy więc spotkanie z Chopinem i
ruszamy dalej.
Trzeci etap
to: Białkowo-Sadyklerz-Golub-Dobrzyń
Jedziemy
teraz drogą powiatową oraz krótkim odcinkiem głównej drogi 534. Z Szafarni do Golubia-Dobrzynia jest zaledwie „rzut
beretem”.
Golub-Dobrzyń powstał na
skutek połączenia tych dwóch miast w 1950 roku. Położony jest nieopodal trasy turystycznej wiodącej w
kierunku Warmii i Mazur. Aby dojechać do zamku musimy przemknąć przez ruchliwe
ulice miasta, a potem podjechać pod stromy podjazd. Zamek został wzniesiony na wzgórzu przez Krzyżaków w latach 1296-1310
z przeznaczeniem na siedzibę komtura. Położony jest w golubskiej części na
prawym brzegu Drwęcy. Za rządów Anny Wazówny
zamek zmienił wygląd z gotyckiej warowni na renesansową rezydencję
pałacową.W otoczeniu zamku postawiono kilka armat, a na skraju wzgórza
usytuowany jest taras widokowy.
Na dziedziniec zamku wchodzimy bez większego
problemu i poruszamy się po nim swobodnie,
bez uiszczania opłat za zwiedzanie, natomiast aby poruszać się po całym zamku trzeba kupić bilet.
Wewnątrz dziedzińca jest zejście do
kawiarni „Rycerskiej” która mieści się w piwnicy, a ceglano- murowana pierwsza kondygnacja otoczona jest drewnianym krużgankiem.
Kawiarnia jest zamknięta podczas naszej wizyty ale po przeciwnej stronie jest
PUB w którym zamawiamy sobie kawę. Jak zapewne wszyscy wiedzą zamek ma swoją
zjawę –białą damę-a jest nią oczywiście Anna Wazówna. Widywano ją podobno
odzianą w białą szatę zdobiona perłami i przechadzającą się nocą po komnatach.
Nam nie było dane jej ujrzeć :) a szkoda, byłoby to nawet fascynujące :). Niestety nie starcza nam już czasu
na zwiedzanie innych zabytkowych ciekawostek Golubia-Dobrzynia bo pora już
wracać , ale daje to nam powód do tego by przy pedałować tu znowu.
Czwarty etap
to: Golub-Dobrzyń-okolice Kowalewa
Pomorskiego-Orzechówko-Przydwórz-Błędowo-Grudziądz
Teraz
wracamy drogami w przewadze asfaltowymi choć mamy jeszcze kilka terenowo-
leśnych przepraw. Ja, przyznam się odczuwam lekkie zmęczenie po małym
dyskomforcie związanym z choroba wrzodową, która nasila się właśnie jesienią,
jednak jak zwykle -nie daję za wygraną!
Najprościej
jest wymyślić mnóstwo wymówek i żyć tak jak do tej pory nie zmieniając zupełnie
nic. Łatwo jest powiedzieć sobie –to jest za trudne-nie próbuję bo i tak nie
dam rady. Ja mimo zmęczenia związanego z bólem żołądka po raz kolejny dałam
radę i pokonałam kolejne kilometry(130). Wartość emocjonalna jaką daje satysfakcja pokonania w
sobie bariery lenistwa, powoduje w
człowieku poczucie spełnienia i możliwość osiągnięcia jeszcze więcej - czyli popedałowania
jeszcze dalej. Warto obierać szlaki na których można napotkać ciekawe miejsca
związane z historią jak i takie, które zmuszają do wyzwań w pokonaniu trudności,
na jakie natrafiamy na ich terenie. Do
pokonania trasy na rowerze trzeba dużo samo zaparcia i odczuwania potrzeby kontaktu
z naturą. Jadąc rowerem nie tylko widzimy (piękno przyrody)ale słyszymy(śpiew
ptaków) a przede wszystkim czujemy(zapach lasu). Jadąc samochodem autostradą
też widzimy las(ale nie zastanawiamy się nad tym ile drzew wycięto),słyszymy(ale
silnik)i też czujemy(ale spaliny). Tak wiele mówimy o ekologii a tak mało robimy
tracąc to co przez wieki powstawało . Nie potrafimy żyć w symbiozie z naturą
nie szkodząc jej. Coraz częściej otaczamy się rzeczami niepotrzebnymi bez których niestety nie umiemy sobie
poradzić. To smutne. Dajmy sobie
szansę i spróbujmy prze zwyciężyć wygodę
i zawalczmy o wartości, a przede wszystkim dajmy szansę przyszłym pokoleniom na
kontakt z natura poprzez jej istnienie w świecie realnym a nie wirtualnie.
Pozdrawiam i do zobaczenia być może na szlaku :)
Pozdrawiam i do zobaczenia być może na szlaku :)
I takie wycieczki to jest to co tygryski lubią najbardziej 😄 Pozdrower
OdpowiedzUsuń