sobota, 16 lutego 2013

Z Grudziądza do Świecia nad Wisłą



Jak to bywa w naszym zwyczaju, w trakcie  jednego wypadu rodzi się pomysł kolejnego. I tak troje z nas  podczas  już  kończącej się wycieczki rowerowej nad  Jezioro  Kuchnia postanawia następnego dnia "popedałować” do Świecia .

 

 

Na miejscu zbiórki  przyłącza się jeszcze jeden uczestnik, który jedzie z nami całą trasę i jeden który nas odprowadza. Tak w składzie  czterech +jednana ruszamy o godz. 16.00  spod parkowego samolotu w stronę mostu. Za mostem kierujemy się na  lewo i świeżo odnawianą  drogą  asfaltową(niestety nie w całości) „pomykamy”  prosto na Sartowice. Pogoda  w sam raz na wycieczkę-nie za gorąco, lekki wiaterek i niebo pokryte kłębiastymi  chmurkami,które zabawiają się ze słońcem w  chowanego. Po drodze mijamy okoliczne wioski  gdzie  w przydomowych ogródkach widać krzątających się gospodarzy,  pielących kwiatowe rabatki i grządki . Delikatny warkot silnika kosiarki trochę nas zniesmacza, że to nie kosa poszła w ruch – no ale cóż –postęp techniki wygrywa. Przy po południowej kawie  widać siedzących  domowników w patio.  Zapach świeżo skoszonej trawy  sprawia, iż  odczuwamy pełnię lata i wakacji jakie się właśnie zaczęły. Zadbane  ogródki przydomowe  jak i odnowione elewacje sprawiają, że jest bardzo kolorowo i wesoło . Droga do tej pory jest prosta i mało męcząca, ale tuż przed Sartowicami zaczyna się podjazd pod górę która nie jest może stroma - ale  trochę metrów ma.
Postanawiamy  zrobić małe kółko  i drogą terenową  z dala od głównej -kierujemy się na  Czaple. Trasa wiedzie przez niewielki  las w którym  czuć zapach  świeżo  ściętych drzew i pola, na których widać dojrzewające łany zbóż i których kłosy nam się kłaniają  w powiewie lekkiego  wiaterku.  Ubity grunt sprawia, że jedzie się dobrze. No i tak docieramy do miasteczka.  Wjeżdżamy  brukowaną ulicą  Wojska Polskiego i kierujemy się na Rynek. Na Rynku- a  właściwie  Ryneczku - są dwie  bliźniacze fontanny  z których  dosłownie wylewa się woda i spływa do specjalnej kratki . Robi to na nas ogromne  wrażenie – szczególnie na dwóch uczestnikach , którzy nie mogą się oprzeć pokusie  szaleństwa  opryskania się wzajemnie wodą. Są również i tzw.  ogródki w których można coś zjeść i napić się kawy (i nie tylko). Przyozdobione   smukłymi tujami  i  zwisającymi  surfiniami; które  kłębiasto opływają  doniczki  swymi bogato ukwieconymi  pędami. Miasteczko jest naprawdę czyste i zadbane . Widać, że władzom i mieszkańcom zależy na estetyce.  Po małym odpoczynku i posiłku  ruszamy w stronę Zamku . Przejeżdżamy przez  wąskie  uliczki  i wjeżdżamy na ścieżkę  która  ułożona jest na wale przy Wdzie. Na początku ścieżki widać już wieżę zamkową. Zamek  był jedynym  wodnym zamkiem w Zakonnych Prusach, który jest przykładem średniowiecznej architektury obronnej  XIV wieku. Wjeżdżamy na dziedziniec  -nie jest  on  kamienny lecz po prostu porośnięty trawą. Po środku   ustawione  w  kształt sześcianu ławy, a w centrum  miejsce na rozpalenie ogniska. Przed wjazdem na dziedziniec po prawej  jest bar  i camping,  więc można tu również i przenocować .  Noc  spędzona w pobliżu Zamku który w poświacie płomieni rozpalonego ogniska może przyprawić nas o dreszczyk  emocji  jak  i o lęk przed duchami jakie niewątpliwie snują się po jego  komnatach . Schodząc schodkami w dół  możemy obejrzeć Zamek z pomostu na  Wdzie .Zamek  nie jest zbyt okazały   i przypomina  ten  jaki  był  niegdyś w Grudziądzu .
Wsiadamy na rowery i jedziemy obejrzeć jeszcze  Kościół-„ Stara Fara”. Wjeżdżamy na bardzo zadbany teren okalający Kościół,  można swobodnie tam  wejść  i obejść  go dookoła. Na tyłach  kościoła  jest  porośnięty gęsto bluszczem mur   z którego wyłania  się figura  Jezusa. Kierując wzrok w lewo widzimy przepiękny  i  zadbany  ogród w którym dominuje zieleń drzew i krzewów  w kilku odcieniach.  W koronie bluszczu przy frontowej części kościoła  jest sprytnie ukryty dzwon  w który można uderzyć i usłyszeć jego dźwięk .
 Robi  się  już późno  więc wyruszamy w drogę powrotną. Jedziemy w stronę Chełmna by przez most  przeprawić się  na drugi brzeg Wisły . Przejeżdżając przez most ścieżką - która jest po obu stronach - naszym oczom ukazuje się  położone na lekkim  wzniesieniu Chełmno. Smukłe iglice wieżyczek Chełmna wyrastające  z dachów , jakie malują się  nad  zielenią  drzew  które  go otaczają, stwarzają  piękną  panoramę tego średniowiecznego miasteczka.
 I tak usatysfakcjonowani  widokami  i  tym, że  znowu  udało nam się przepedałować kolejne kilometry- wracamy drogą asfaltową  jak  i  2-wu kilometrową  ścieżką rowerową  w  Górnych Wymiarach do Grudziądza. W Rozgartach wjeżdżamy na wał  i  spojrzenie  na zachód słońca które jak zawsze nam się ukazuje (przeważnie) przy powrotach .  Po wymianie uścisków dłoni  i pozdrowieniu –do następnego razu – każdy  z nas  zmierza w swoim kierunku, myśląc już o następnym wypadzie.

Pozdrawiam i do zobaczenia być może na szlaku :) 

GALERIA ZDJĘĆ







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz